Avsnitt

  • Komisja Europejska nie przedłuży terminu funkcjonowania Funduszu Odbudowy – twierdzą informatorzy Politico. Zabiegały o to m.in. Polska, Włochy, Hiszpania i Portugalia, argumentując, że zasady przyznawania pieniędzy są skomplikowane, a procedowanie wniosków trwa długo. Decyzja ma zostać ogłoszona w przyszłym tygodniu.

    W naszym przypadku również można postawić zarzut, że przez kilka lat komisja de facto blokowała cały proces. Ale wiele administracji narodowych skarży się na utrudnienia ze strony komisji. Do tej pory wydano około połowy dostępnych środków.

    Jeśli ten trend się utrzyma, część funduszy pozostanie niewykorzystana. W takiej sytuacji państwa członkowskie mogą stracić zainteresowanie kolejnymi podobnymi inicjatywami, wymagającymi wspólnego zadłużenia – nawet w tak ważnych obszarach jak bezpieczeństwo i obrona, o których aktualnie trwają rozmowy w Brukseli

    - tłumaczy europeista prof. Tomasz Grosse.

  • NATO ma oczekiwać od Niemiec, by powołały siedem nowych brygad, czyli około 40 tys. żołnierzy. Postulat ten ma zostać postawiony w przyszłym tygodniu podczas spotkania ministrów obrony państw sojuszu. O sprawie z anonimowych źródeł dowiedziała się Agencja Reutera. Jedno z nich stwierdziło, że sojusz postawi sobie za cel dysponowanie 120 lub 130 brygadami. Obecny pułap, do którego dąży NATO, to 80 takich związków taktycznych.


    - Polska i Niemcy zostały wyznaczone do odegrania kluczowej roli w wystawieniu komponentu lądowego w ramach nowego modelu sił NATO (NATO Force Model). W przypadku Niemiec pojawiają się poważne trudności. Już w poprzedniej kadencji Bundestagu komisarz ds. sił zbrojnych, Eva Högl, ostrzegała, że Niemcy mogą mieć trudności z osiągnięciem celu, jakim jest posiadanie armii liczącej 203 tys. aktywnych żołnierzy do 2031 roku.

    - tłumaczy dr Marek Stefan, zastępca redaktora naczelnego Układu Sił.

  • Saknas det avsnitt?

    Klicka här för att uppdatera flödet manuellt.

  • Donald Trump stwierdził, że Moskwa „igra z ogniem”, nie chcą zaangażować się w rozmowy z Ukrainą na temat zawieszenia broni. Władimir Putin nie zdaje sobie sprawy, że gdyby nie ja, w Rosji wydarzyłyby się naprawdę złe rzeczy – napisał w mediach społecznościowych amerykański prezydent. W odpowiedzi Dmitrij Miedwiediew, wiceprzewodniczący Rady Bezpieczeństwa Federacji Rosyjskiej, powiedział, że jedyną złą rzeczą jest trzecia wojna światowa i ma nadzieję, że Trump to rozumie.

    Z jednej strony — jak zakładają rosyjscy analitycy — Trump chciałby zakończyć konflikt, przynajmniej poprzez jego zamrożenie. Takie rozwiązanie mogłoby zostać przedstawione jako sukces na potrzeby wewnętrznej polityki USA, a nawet umożliwić ubieganie się o Pokojową Nagrodę Nobla. Można by wówczas twierdzić, że to właśnie dzięki jego wysiłkom udało się zatrzymać działania zbrojne, w przeciwieństwie do jego konkurentów — Joe Bidena i Partii Demokratycznej — którzy doprowadzili do eskalacji.

    Rosjanie wykorzystują tę narrację, a wypowiedzi Trumpa interpretują również jako element presji i sygnał frustracji: „próbuję się z wami porozumieć, oferuję określoną współpracę gospodarczą, jestem skłonny uznać aneksję kontrolowanych przez was terytoriów, a wy nadal odrzucacie moje propozycje”. Dla rosyjskich elit stanowi to dowód, że Trump nadal postrzega Rosję jako partnera, z którym warto i należy się porozumieć, by ograniczyć możliwość eskalacji konfliktu.

    Z drugiej strony, część rosyjskich elit – zwłaszcza umiarkowane kręgi – obawia się, że Trump może ostatecznie porzucić tę linię polityczną. Dla tych środowisk szczególnie istotne jest zamrożenie konfliktu i powrót do handlu, inwestycji oraz częściowe otwarcie zachodnich rynków finansowych dla Rosji. Wypowiedzi Trumpa interpretowane są przez nie zarówno jako nadzieja, jak i obawa — zwłaszcza w kontekście ewentualnego odwrotu USA od aktywnej polityki wobec Europy

    - tłumaczy Michał Sadłowski, dyrektor Centrum Badań nad Państwowością Rosyjską.

  • Firmy wydobywające ropę naftową w Stanach Zjednoczonych nie chcą zwiększać podaży – pisze Financial Times. Przeciwnie, obawiają się jej nadmiaru i w związku z tym spadku dochodów. W piątek cena ropy w USA wynosiła około 61,5 dolara za baryłkę. Tymczasem koncerny wydobywcze deklarują, że ich działalność opłaca się, gdy cena wynosi 65 dolarów lub więcej.

    - Firmy funkcjonujące na rynku energetycznym w Stanach Zjednoczonych to w przeważającej mierze podmioty prywatne, kierujące się przede wszystkim interesem biznesowym. Kluczowym czynnikiem warunkującym ich działania jest opłacalność podejmowanych decyzji — to, czy dany krok przyniesie zysk.

    - tłumaczy Mariusz Marszałkowski, wydawca i analityk portalu defence24.pl.

  • Nvidia, czołowy światowy producent procesorów używanych do sztucznej inteligencji planuje stworzyć nowy chip przeznaczony na rynek chiński. Masowa produkcja może rozpocząć się już w czerwcu.


    Obecność Nvidii jest dziś prawdopodobnie najistotniejszym zagadnieniem na styku technologii i geopolityki – zarówno z perspektywy Stanów Zjednoczonych, jak i Chin. Dla amerykańskich decydentów firma ta stanowi strategiczną dźwignię wobec Chin. Dlaczego?

    Musimy zrozumieć, że Nvidia to dziś nie tylko producent akceleratorów wykorzystywanych do trenowania modeli sztucznej inteligencji. To całościowy ekosystem technologiczny – obejmujący zarówno rozwijane od lat oprogramowanie, jak i sprzęt, a także usługi chmurowe, które służą m.in. do symulacji i treningu robotów w środowiskach wirtualnych.

    - tłumaczy dr Leszek Bukowski, redaktor Układu Sił.

  • Kanclerz Niemiec Friedrich Merz ma dążyć do tego, by Unia Europejska objęła sankcjami gazociągi Nord Stream, trwale uniemożliwiając powrót do zakupów rosyjskiego gazu. Według źródeł Financial Times, zależy mu na tym, by odpowiedzialność za to wzięła Bruksela, a nie Berlin – liczy, że dzięki temu uniknie kolejnej odsłony gorącej narodowej debaty w tej sprawie.


    Z perspektywy kanclerza Merza europeizacja sprawy Nord Stream 2 to wygodne wyjście: pozwala uniknąć antagonizowania partnerów z Europy Środkowo-Wschodniej – w tym Polski – przy jednoczesnym zachowaniu twarzy na forum krajowym. W sytuacji, gdy nowy niemiecki rząd deklaruje wolę intensyfikacji konsultacji z Warszawą, takie rozwiązanie może być politycznie najbardziej opłacalne.

    W ten sposób kanclerz może powiedzieć: „To nie ja – to unijne przepisy. Nic więcej nie mogę zrobić”. I właśnie to czyni europeizację problemu Nord Stream wyjątkowo wygodną strategią

    - tłumaczy dr Piotr Andrzejewski z Instytutu Zachodniego.

  • Chiny są poważnie zaniepokojone koncepcją tzw. Złotej Kopuły, realizowaną przez Stany Zjednoczone – informuje ministerstwo spraw zagranicznych. Resort wezwał Waszyngton do porzucenia planów. Prezydent USA Donald Trump poinformował, że wybrano projekt i powołany został generał Sił Kosmicznych, odpowiedzialny za jego realizację.

    - Rzeczniczka chińskiego ministerstwa spraw zagranicznych Mao Ning powiedziała, że projekt ma charakter ofensywny, zwiększa ryzyko wyścigu zbrojeń oraz militaryzacji kosmosu. Stwierdziła, że Stany Zjednoczone mają obsesję na punkcie absolutnego bezpieczeństwa. Naruszają jednocześnie bezpieczeństwo innych państw oraz światową równowagę.

    Chińskie obawy i dość nerwowa reakcja na słowa o uzbrojeniu kosmosu, które widzieliśmy po ogłoszeniu szczegółów Złotej Kopuły, wynikają przede wszystkim z rosnących ambicji Pekinu w zakresie broni nuklearnej i nowych środków rażenia. Chińczycy dążą do osiągnięcia parytetu w większości kluczowych obszarów, w których dotąd dominowały Rosja i Stany Zjednoczone – zarówno jeśli chodzi o wielkość arsenałów, jak i technologie.

    - tłumaczy Jakub Jakóbowski, wicedyrektor Ośrodka Studiów Wschodnich.

  • Władimir Putin nie chce na razie zakończyć wojny, bo jest przekonany, że wygrywa – miał powiedzieć Donald Trump w rozmowie z europejskimi przywódcami. Doszło do niej w poniedziałek, czyli w dniu, w którym amerykański prezydent rozmawiał przez telefon z Putinem. O sprawie informuje The Wall Street Journal, powołując się na źródła rządowe w państwach europejskich.


    - tłumaczy Rafał Michalski, amerykanista i współpracownik Układu Sił.

  • Premier Benjamin Netanjahu powiedział, że celem Izraela jest zajęcie całej Strefy Gazy, by ostatecznie rozprawić się z Hamasem. Siły izraelskie zwiększyły skalę operacji wojskowej w regionie, prowadząc także uderzenia z powietrza i wzywając mieszkańców do ucieczki. W poniedziałek wydały komunikat do osób pozostających w mieście Chan Junus, by ewakuowały się do, nazywanej tak przez Izrael, strefy humanitarnej Al-Mawasi, ponieważ niebawem nastąpi, jak stwierdzono, bezprecedensowy atak.

    Izrael deklaruje chęć zajęcia Strefy Gazy. Niektórzy ministrowie w rządzie Netanjahu, jak Smotricz czy Ben-Gwir, mówią jednak otwarcie, że chodzi o uczynienie jej niemożliwą do zamieszkania i zmuszenie jej mieszkańców do opuszczenia tego obszaru

    - tłumaczy Marcin Krzyżanowski, współpracownik Układu Sił.

  • Rosja i Ukraina niezwłocznie rozpoczną negocjacje w sprawie zawieszenia broni i zakończenia wojny – stwierdził Donald Trump po rozmowie telefonicznej z Władimirem Putinem. Według amerykańskiego prezydenta atmosfera była doskonała. Putin po negocjacjach powiedział, że Moskwa zaproponuje i będzie pracować ze stroną ukraińską nad memorandum w sprawie przyszłego układu pokojowego.

    Nie spodziewam się przełomu po tej rozmowie. Nie sądzę także, aby oferowane przez administrację USA „marchewki” – obietnice inwestycji gospodarczych i ponownego włączenia Rosji do światowego obiegu gospodarczego – rzeczywiście się zmaterializowały.

    Warto także zwrócić uwagę na brak realnych i zdecydowanych gróźb ze strony USA wobec Rosji. Dotychczas pojawiła się jedynie wypowiedź sekretarza stanu Marco Rubio, który zaznaczył, że jeśli Rosja nie wykaże dobrej woli, administracja nie będzie sprzeciwiać się planowanym przez Kongres sankcjom. Chodzi o propozycję wprowadzenia ceł nawet do 500% wobec państw kupujących rosyjskie surowce energetyczne.

    Pojawia się jednak pytanie o realność tych gróźb. Czy Stany Zjednoczone rzeczywiście zdecydowałyby się na objęcie takimi sankcjami państw takich jak Indie – ważnego partnera USA w regionie Azji? To scenariusz trudny do wyobrażenia

    - tłumaczy dr Marek Stefan, zastępca redaktora naczelnego Układu Sił.

  • Podczas gdy Stany Zjednoczone chcą sprowadzić produkcję z powrotem do kraju, Chiny inwestują w roboty humanoidalne, które mają zastąpić pracowników w zakładach.

    Gałąź ta jest dla Chin priorytetem, co podkreśla fakt, że Xi Jinping odwiedził w zeszłym miesiącu zakład firmy AgiBots. Żartował wówczas, że roboty mogłyby tworzyć drużynę piłkarską. Podkreślił, że w ostatnich latach dokonał się ogromny postęp technologiczny, a maszyny są zdolne do wykonywania salt czy biegania półmaratonów.

    Sama konstrukcja robota humanoidalnego to dopiero połowa sukcesu. Kluczowym wyzwaniem jest opracowanie odpowiedniego oprogramowania – czyli sztucznej inteligencji.

    Do niedawna roboty były programowane ręcznie przez ludzi. Tego typu systemy dobrze działają tylko w znanym środowisku. Gdy trafiają w nowe warunki lub napotykają nieznane sytuacje, często okazują się bezradne i wymagają przeprogramowania. To właśnie tutaj sztuczna inteligencja daje przewagę – zapewnia większą elastyczność i zdolność adaptacji.

    Co istotne, chińskie firmy rozwijające humanoidalne systemy AI ściśle współpracują z firmą Nvidia


    tłumaczy dr Leszek Bukowski, redaktor Układu Sił.

  • Delegacje ukraińska i rosyjska spotkają się w Stambule, by rozmawiać o zakończeniu wojny.

    Rosję reprezentują Władimir Miedinski, były szef delegacji negocjującej z Ukrainą w 2022 roku, wiceminister spraw zagranicznych Michaił Galuzin, wiceminister obrony Aleksander Fomin oraz Igor Kostiukow, szef GRU. Gdy Rosja ogłosiła, że chce rozmawiać w Stambule z Ukrainą, jej prezydent Wołodymyr Zełenski zaapelował, by w negocjacjach wziął udział Władimir Putin.

    - Negocjacje wyznaczone na 15 maja wydają się jedynie grą pozorów. Rosjanie robią wszystko, by rozmowy nie przyniosły żadnych konkretnych rezultatów. Widać to choćby po składzie rosyjskiej delegacji, której ranga jest wyraźnie niższa niż strony ukraińskiej – prezydent Zełenski przyjechał gotów spotkać się zarówno z Trumpem, jak i Putinem, towarzyszyli mu szef kancelarii Andrij Jermak oraz szef MSZ Andrij Sybiha.

    - tłumaczy Filip-Dąb Mirowski, współpracownik Układu Sił.

  • Amerykańskie organy odpowiedzialne za sieć energetyczną znalazły urządzenia komunikacyjne w pochodzących z Chin falownikach, używanych przy panelach fotowoltaicznych. Zazwyczaj takie inwertery posiadają nadajniki, umożliwiające ich zdalną obsługę. Operatorzy stosują zapory sieciowe, uniemożliwiające dostęp do nich niepożądanym podmiotom. Jednak te urządzenia do komunikacji, które odkryto, nie były wykazane w dokumentacji technicznej.

    To nie pierwszy raz, kiedy różnego rodzaju nadajniki są znajdowane w chińskich urządzeniach. Mogą one zbierać dane, które z pozoru są nieistotne, ale mogą mieć znaczenie dla władz w Pekinie. Może być to też sposób testowania odporności państw i przedsiębiorstw – czy i w jakich przedmiotach uda im się odkryć nadajniki.

    Nie sądzę, by miało to znaczenie dla chińskiego przemysłu fotowoltaicznego. Chiny zdominowały rynek i ich produkty będą kupowane. W przypadku sieci 5G jest podobnie – mimo obaw o bezpieczeństwo danych, wiele państw zachodu korzysta z infrastruktury Huawei, chociaż w niektórych państwach, np. w Wielkiej Brytanii, mówi się o odejściu od współpracy z tą firmą

    - tłumacz Łukasz Kobierski, prezes Instytutu Nowej Europy.

  • Prezydent Stanów Zjednoczonych niespodziewanie zasugerował, że mógłby wziąć udział w rozmowach pomiędzy Ukrainą a Rosją w Stambule. Donald Trump odbywa właśnie podróż po krajach Bliskiego Wschodu. Tuż przed wyruszeniem w nią stwierdził, że ma zaplanowanych wiele spotkań, ale powiedział, że być może przyleci do Turcji.

    Pojawiają się sygnały, że Trump jest rozczarowany dotychczasowymi rezultatami działań Steve’a Witkoffa. Próba przedstawienia pierwszego planu pokojowego zakończyła się fiaskiem. Wydaje się, że Trump zrozumiał, iż dotychczasowe podejście, które nawet jeśli symbolicznie, to faworyzowało Rosję, nie przynosi efektów i konieczne jest nowe otwarcie.

    Zapowiedzi Trumpa, że mógłby osobiście pojawić się na planowanym szczycie ukraińsko-rosyjskim – jako mediator lub uczestnik – należy odczytywać jako właśnie próbę nowego otwarcia, podniesienia rangi rozmów oraz wypracowania pierwszego sukcesu dyplomatycznego. To również sygnał dla stron konfliktu, że Stany Zjednoczone są gotowe do zaangażowania, ale tylko jeśli pojawi się realna szansa na rozwiązanie sporu

    - tłumaczy amerykanista Rafał Michalski.

  • Stany Zjednoczone i Chiny zgodziły się na wzajemne obniżenie stawek celnych o 115 proc. Tym samym cła na chińskie towary trafiające do USA wyniosą 30 proc., a w drugim kierunku 10 proc. Zarządzenie będzie obowiązywać 90 dni.

    Zawarte porozumienie nie rozwiązuje głębszych sporów, które mają charakter strukturalny. Rywalizacja amerykańsko-chińska dotyczy nie tylko handlu, ale też technologii, wojska i pozycji geopolitycznej. Dlatego należy oczekiwać dalszych napięć, również na poziomie wojskowym – z okresami przejściowego odprężenia – szczególnie w rejonach strategicznych, takich jak Tajwan czy Morze Południowochińskie

    - tłumaczy dr Marek Stefan, zastępca redaktora naczelnego Układu Sił.

  • Donald Trump skrytykował nocny rosyjski atak rakietowy na Kijów. W jego wyniku zginęło 12 osób, a 90 zostało rannych. To pierwszy nalot o tak dużej skali od początku roku. Prezydent Stanów Zjednoczonych zaapelował w mediach społecznościowych do Władimira Putina, by ten powstrzymał się od takich działań. Stwierdził, że atak został przeprowadzony w bardzo złym momencie. Napisał także, że każdego tygodnia wojny ginie 5 tys. żołnierzy i trzeba osiągnąć pokój.

    Jednocześnie amerykański przywódca dzień wcześniej skrytykował prezydenta Ukrainy Wołodymyra Zełenskiego, który z kolei powiedział, że nie zamierza uznać rosyjskiej okupacji Krymu. Trump odpowiedział, że Zełenski może mieć pokój albo może walczyć przez kolejne 3 lata i ostatecznie stracić cały kraj. Jak stwierdził, porozumienie jest blisko, ale konieczne jest, by człowiek „bez kart w ręce” je zaakceptował.

    Wypowiedzi Wołodymyra Zełenskiego są głęboko polityczne. Jako przywódca państwa nie może otwarcie uznać aneksji Krymu i innych terytoriów przez Rosję – nie tylko ze względu na interes narodowy, ale również z uwagi na zbliżające się wybory, w których zapewne będzie chciał startować.

    Zełenski walczy jak lew o sprawę ukraińską, jeżdżąc po świecie i szukając wsparcia nawet u chińskich urzędników niższego szczebla. Zdaje sobie sprawę, że czas działa na jego niekorzyść. Nie prowadzi bezsensownej walki, chociaż możliwe, że zakończy się ona porażką, podobnie jak wysiłki polskiej emigracji po II wojnie światowej.

    Nie może rozpocząć negocjacji od rezygnacji z Krymu czy czterech obwodów. Musi walczyć do końca. Tymczasem Donald Trump zdaje się akceptować rosyjskie warunki. Dla jego administracji oddanie tych terenów to sprawa drugorzędna wobec innych celów.

    Czy Ukraińcy by to zaakceptowali? Część społeczeństwa jest zmęczona wojną, ale wielu żołnierzy i ich rodzin nie pogodzi się z takim obrotem spraw. Wielu wróci z wojny okaleczonych, z PTSD, z dostępem do broni, sfrustrowanych i niezdolnych do normalnego życia. Pozostaną z poczuciem, że ich walka była bez sensu

    - tłumaczy Jakub Benedyczak, analityk ds. Rosji i redaktor Układu Sił.

  • Premier Włoch Georgia Meloni spotkała się z Donaldem Trumpem. Celem wizyty było omówienie kwestii ceł, które administracja prezydenta USA nałożyła na Unię Europejską. Na razie stawka wynosi 10 proc., ale za niecałe trzy miesiące może zostać podniesiona do 20. Wcześniej odbyła się już pierwsza runda rozmów na linii Bruksela-Waszyngton, ale negocjatorzy europejscy narzekali, że strona amerykańska nie przedstawiła klarownych oczekiwań. Liczyli, że spotkanie Meloni z Trumpem pomoże to zmienić.

    Włochy mają znaczącą nadwyżkę w handlu towarowym ze Stanami Zjednoczonymi, wynoszącą ponad 45 mld dolarów. Francja wyraziła obawę, że dwustronne spotkanie stwarza ryzyko podważenia europejskiej jedności. Jednak Komisja Europejska życzliwe odniosła się do podróży Meloni. Włoska premier miała być w stałym kontakcie z Brukselą.

    Premier Włoch Giorgia Meloni postrzegana jest przez europejski establishment jako polityk mająca szansę dotrzeć do Donalda Trumpa. Jej wizyta w USA przebiegła w dobrej atmosferze, a po rozmowach pojawiły się sygnały, że możliwe jest wznowienie negocjacji nad umową handlową między UE a Stanami Zjednoczonymi.

    Meloni zaznaczyła, że nie ma mandatu do reprezentowania całej Unii, ale chce doprowadzić do rozpoczęcia rozmów handlowych między Brukselą a Waszyngtonem. Strona amerykańska również wysyła sygnały otwartości, choć nie wiadomo jeszcze, na jakich warunkach.

    Wśród potencjalnych żądań USA mogą się znaleźć ograniczenia współpracy z Chinami – np. zmniejszenie importu chińskich produktów, blokowanie chińskich inwestycji czy przeciwdziałanie omijaniu ceł przez towary trafiające na rynek amerykański przez Europę.

    Kolejnym spornym obszarem może być rolnictwo. USA zależy na dostępie do europejskiego rynku dla swoich produktów, często niespełniających unijnych norm. Gdyby do tego doszła jeszcze umowa z krajami Mercosur, unijne rolnictwo znalazłoby się pod ogromną presją. Dlatego choć rozmowy są możliwe, szybkie porozumienie wydaje się mało prawdopodobne

    - tłumaczy dr Marek Stefan, zastępca redaktora naczelnego Układu Sił.

  • Sekretarz stanu USA Marco Rubio powiedział po rozmowach w Paryżu, że propozycja pokoju na Ukrainie kreślona przez administrację amerykańską spotkała się z dobrym przyjęciem. Jednocześnie stwierdził, że jeżeli rozmowy nie doprowadzą wkrótce do znaczącego postępu w tej sprawie, Stany Zjednoczone wycofają się z prób zakończenia wojny. Minister spraw zagranicznych Rosji Sergiej Ławrow powiedział natomiast, że jego kraj chce współpracować na rzecz usunięcia długotrwałych przyczyn konfliktu.

    Rubio towarzyszył w Paryżu Steve Witkoff, wysłannik prezydenta Trumpa, który w zeszłym tygodniu spotkał się osobiście z Władimirem Putinem i omawiał z nim sprawę zakończenia wojny. We Francji zostali przyjęciu przez prezydenta Emmanuela Macrona. W spotkaniu wzięli też udział minister obrony Wielkiej Brytanii oraz doradca niemieckiego rządu ds. bezpieczeństwa. Niespodziewanie w Paryżu zjawili się także Adrij Jermak, szef gabinetu prezydenta Ukrainy, minister obrony Rustem Umerow oraz minister spraw zagranicznych Andrij Sybiha.

    Wizyta w Paryżu oraz spotkania amerykańskich przedstawicieli z dyplomatami z Wielkiej Brytanii, Niemiec, Francji i Ukrainy świadczą o przyspieszeniu działań dyplomatycznych USA. To sygnał wysłany w stronę Moskwy: Stany Zjednoczone nie zamierzają bez końca tolerować braku postępów w sprawie Ukrainy.

    Rubio zaznaczył, że jeśli nie pojawią się oznaki realnych postępów, USA mogą skoncentrować się na innych priorytetach. To może oznaczać zwiększenie presji na Rosję – zarówno sankcyjnej, jak i politycznej – oraz większą rolę państw europejskich w budowie systemu bezpieczeństwa Ukrainy, być może także w ograniczonym zakresie wojskowym (np. wsparcie wywiadowcze i logistyczne).

    Równolegle w Waszyngtonie odbyły się rozmowy francuskiego ministera obrony z amerykańskim sekretarzem obrony. Potwierdza to hipotezę o zniecierpliwieniu postawą Rosji

    - tłumaczy dr Marek Stefan, zastępca redaktora naczelnego Układu Sił.

  • Indie rzucają rękawicę rosyjskiemu przemysłowi obronnemu – pisze Agencja Reutera. Według jej informatorów z tego sektora oraz z indyjskiego rządu, państwowy Export-Import Bank ma otrzymać uprawnienia na udzielanie niskooprocentowanych, długoterminowych pożyczek zagranicznym partnerom, którzy ze względu na zbyt duże ryzyko polityczne lub finansowe nie są w stanie zaciągać konwencjonalnych kredytów. Pieniądze te mają być przeznaczane na zakupy uzbrojenia w Indiach.

    - Indie przeznaczają około 2% PKB na obronność i są trzecim największym na świecie państwem pod względem wydatków zbrojeniowych – po USA i Chinach. Mimo to wciąż daleko im do drugiego miejsca. Co ciekawe, są także największym importerem broni na świecie, mimo że 70% zapotrzebowania pokrywa krajowy przemysł.

    Od kilku lat Indie próbują zwiększyć własną produkcję uzbrojenia. W 2022 anulowano zagraniczne kontrakty na sprzęt dla straży wybrzeża, promując zakupy u krajowych producentów. Stworzono też listę priorytetowych produktów do krajowej produkcji, którą cyklicznie aktualizuje się – kolejna rewizja nastąpi w grudniu 2025.

    Chociaż indyjski eksport zbrojeniowy od 2010 do 2024 wzrósł ponad 30-krotnie, nadal stanowi niewielką część w porównaniu z importem. Przemysł zbrojeniowy cierpi na niską innowacyjność i niedoinwestowanie w badania i rozwój, choć są wyjątki – zwłaszcza wśród małych, dynamicznych firm.

    Indie oferują dziś m.in. rakiety, małe drony, śmigłowce i ciężarówki – eksportowane głównie do państw Azji Południowo-Wschodniej. Produkcja rodzimego czołgu Arjun MK1 oraz myśliwca Tejas pokazuje jednak, że przemysł wciąż boryka się z wieloma problemami technicznymi i organizacyjnymi.

    W obliczu ograniczeń technologicznych Indie wciąż opierają się na importowanych systemach – np. francuskich myśliwcach Rafale. Nowe rządowe inicjatywy, takie jak pożyczki dla sektora zbrojeniowego, mogą pomóc w rozwoju eksportu i innowacyjności, ale droga do statusu globalnego eksportera pozostaje daleka

    - tłumaczy Stanisław Kopyta, współpracownik Układu Sił.

  • Jeśli Europa ma wątpliwości czy sieć Starlink firmy SpaceX jest wiarygodna, powinna poczekać na chiński odpowiednik. Wtedy pojawią się prawdziwe powody do niepokoju – powiedział Brendan Carr, przewodniczący amerykańskiej Federalnej Agencji Łączności. W wywiadzie dla Financial Times stwierdził, że „sprzymierzone demokracje zachodnie” powinny skupić się na długofalowym zagrożeniu, którym jest wzrost potęgi Komunistycznej Partii Chin.

    Europa to łakomy kąsek dla USA i Chin, choć z różnych powodów — szczególnie w kontekście technologicznym. Usługa Starlink Elona Muska obecnie nie ma realnej konkurencji w globalnym dostępie do szybkiego Internetu, choć to może się zmienić.

    Europa dziś mocno opiera się na amerykańskich technologiach — Google, Microsoft, Amazon dostarczają nie tylko usługi konsumenckie, ale też rozwiązania infrastrukturalne i programistyczne, z których korzysta większość europejskich firm.

    Z kolei Chiny od ponad dekady budują własną niezależność technologiczną, zwłaszcza w zakresie infrastruktury i oprogramowania. Mimo to nadal są zależne od importu półprzewodników, które produkują głównie firmy z USA, Korei, Tajwanu czy Japonii.

    Europa jednak nie jest bezsilna. Posiada swoje "klejnoty w koronie", jak holenderski ASML, który ma globalny monopol na maszyny do produkcji najbardziej zaawansowanych układów scalonych. Są też takie firmy jak Nokia i Ericsson, nadal istotne w sektorze sieci telekomunikacyjnych.

    Od czasu prezydentury Donalda Trumpa i jego nieprzewidywalnej polityki, Chiny coraz mocniej zabiegają o współpracę z Europą. Sojusz technologiczny między Chinami a Europą hipotetycznie mógłby stworzyć przeciwwagę dla dominacji USA

    - tłumaczy dr Leszek Bukowski, ekspert ds. nowych technologii i redaktor Układu Sił.